byłam druga, jestem trzecia.

Był dzisiaj. Pojawił się, kiedy tego nie oczekiwałam. A ja tylko zapytałam czy dziś pracuje. Odpowiedział, że nie. Następne pytanie było o jego plany. Odpowiedział, że ich nie ma. Nie odpisałam. Zapytał czy chcę się spotkać. Przyleciał. Czekał na mnie aż skończę pracę.
Pociąg. Taksówka. Dom.
Przytulaliśmy się, w tle leciał jazz, który będąc zbyt głośny powodował, że nie mogłam zasnąć. Słysząc jego regularny oddech nie chciałam sięgnąć po telefon, żeby go nie obudzić. To były te sekundy, w których nie myślę o niczym, cieszę się, że ktoś jest obok. Że on jest obok. To taka namiastka bliskości.

I nie, nie kocham go.

Nauczona doświadczeniem nie angażuję się emocjonalnie.
Bycie tą drugą mnie tego nauczyło. Czy wtedy ten inny on mnie skrzywdził? Tak. Przestaliśmy się spotykać, utrzymując kontakt. Po roku wyszliśmy na naszą ostatnią kolację, bo się wyprowadzał. Razem z nią. Nie wiem czy to śmieszne, czy żałosne, ale nawet ją poznałam. Jakoś mi do siebie nie pasowali, ale co ja się znam. I wtedy właśnie, na tej kolacji, powiedziałam mu, że zachował się jak kutas i nie powinien był. Czy byłam naiwna? Ależ tak. Czy wyciągnęłam wnioski? Zdecydowanie. Czy sprowokowałam go do seksu? Tak, tylko po to żeby się przekonać czy to zrobi.

A potem pojawił się on. Był nieustępliwy i zdecydowany, a ja lubię takich. W tle jest była żona, dziewczyna i ja. Znów poznałam dziewczynę, choć nie celowo. Czy jestem zazdrosna? Nie. Z wiekiem przestaję wierzyć w monogamię. Nie uważam, że tworzymy trójkąt. Nie lubię się szufladkować.

Lubię spędzać z nim czas. Zawsze bardzo dużo mówi, a ja go obserwuję. To tak jakby miał obie te kobiety wokół siebie, ale tak bardzo silną potrzebę rozmowy. Opowiada o wszystkim, dzieciach, pracy, planach. O swojej pasji. Posiada ogromną wiedzę, ale to mnie pyta co ma zrobić. Prosi o opinię. Czasami sobie myślę, że już jest mną znudzony i potrzebuje kolejnego wyzwania. Ale nie rezygnuje ze mnie codziennie pisząc: "dzień dobry".

Komentarze