życie jest dziwką


Fi, masz czasem tak, że budzisz się i wiesz, że to będzie totalnie *ujowy dzień? Po prostu coś w środku mówi Ci, że ten dzień nie będzie Twój. I ja tak miałam dzisiaj.
Trening mi nie wyszedł, owsianka mi się zważyła, nie miałam miejsca na parkingu i musiałam do firmy zapitalać spod Makro, a ludzie byli dzisiaj wyjątkowo męczący. I wiesz, na koniec tego dnia napisała do mnie koleżanka, że doszły kosmetyki, które zamówiłam, więc pojechałam po nie, a że mieszka koło spożywczego to pomyślałam, że wpadnę tam i kupię bułki na jutro. I TO BYŁ KURWA BŁĄD.

Spotkałam M. Nie widziałam go dobre 3 lata i to były dobre 3 lata. Spokojne, szczęśliwe, prawie, już prawie zapomniałam jakim kutasem się okazał. Ale jak go zobaczyłam, to te bułki mi z woreczka wyleciały, on się odwrócił, popatrzył na mnie i bez słowa odszedł. 
No w sumie co miał mi powiedzieć? Może "cześć" by wypadało, ale kulturą osobistą jak pamiętam nasze rozstanie to nie grzeszy. Ma żonę, ja męża. Jest ok. I żeby była jasność - jest ok. Kocham męża mego i uważam, że to najfajniejszy facet, jaki na męża mógłby mi się trafić. Ale już chyba do końca życia będzie mi coś wypadać z rąk na jego widok. 

Kiedyś pytałam Cię, czy wierzysz w coś takiego, że człowiek może zakochiwać się wiele razy, może być szczęśliwy bardziej lub mniej, ale prawdziwie kocha się tak raz w życiu. Mówiłaś, że nie wierzysz. A ja chyba wierzę. 
Wierzę w to, że ktoś kiedyś może rzucić wszystko i postawić na szali całe swoje poukładane i spokojne życie, żeby przeżyć kilka chwil z tym KIMŚ. 
Wierzę, że pierwsza miłość jest jednak niezwykła i pozostawia w naszym sercu coś na zawsze. 
I wierzę, że nie spotkam go znowu. Może za kolejne 3 lata. Bo przypadkowe spotkanie wytrąciło mnie z życia. Tylko dlaczego? Bo kochałam go tak bardzo, czy dlatego, że skrzywdził mnie jak nikt inny? A może jedno i drugie? 

I tak jakoś do tej sytuacji pasują mim słowa piosenki Normalsi "Nie ma mowy":

zapomnieć, nie ma mowy
być razem, nie ma mowy
wyrzucić, nie da rady
bo w sercu Ciebie mam






Komentarze

  1. Długo się zastanawiałam nad tym co Ci odpisać. I już wiem.

    Życie nie jest dziwką, choć bywa ciężkie. Wszystko nas czegoś uczy, choć czasem uzmysławiamy sobie niektóre lekcje dopiero po pewnym czasie...

    Nadal uważam, że zakochać się można kilkukrotnie. Nie raz, na zabój. Wszak miłość to tylko reakcja chemiczno-biologiczna zachodząca w naszym organizmie, ale nasz umysł to już inna sprawa. To samo tyczy się postrzegania. Może po prostu M. ma coś, czego Ty sama nie masz bądź nie ma tego Twój mąż? I może dlatego te bułki Ci wyleciały? Albo po prostu woreczek był dziurawy? ;)
    Całe nasze życie jest kwestią wyborów i konsekwencji. Nawet w sprawach miłości. Zranił Cię, zachował się jak ostatni kutas, ale to była przeszłość. Na pewno nie Ciebie jedną spotkało to, co spotkało i na pewno ktoś dokładnie tak samo zachowa się wobec drugiej osoby w przyszłości. Paradoksalnie, dzięki temu co zrobił nie został Twoim mężem. Czy to jest złe?
    Wyciągnij jakieś osobiste doświadczenie z tego co się stało i nie myśl o tym. Nie zastanawiaj się czy następnym razem jak go spotkasz znów wylecą Ci te bułki? Bo za trzy lata będziesz innym człowiekiem, w kompletnie innym miejscu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz